Na jakim tłuszczu smażyć i jaki najlepiej spożywać?

Tłuszcz – kluczem do opanowania raka? Co wykryto w zapchanych arteriach u człowieka? Prawda o omega 3

Czy wiecie Państwo, co
    się stało z facetem, który pod okiem lekarzy i kamery przez miesiąc jadł wszystkie posiłki w McDonaldzie? Omal nie przypłacił tego życiem. Dla niedowiarków nakręcił o tym wstrząsający film pt. „Super Size Me”(1), który jest dostępny także w polskiej wersji.
 Niestety, podobne dolegliwości zdrowotne, choć w wolniejszym tempie, występują już nie tylko z powodu fast foodów, ale pojawiają się po współczesnym domowym jedzeniu. Na szczęście od niedawna wiadomo, czego konkretnie mamy się wystrzegać.

Naukowe odkrycia
Rak – przyczyna nieznana? – Raczej ukrywana – twierdzi amerykański badacz Brian Peskin.
Przecież już w 1920 r. niemiecki profesor Otto Warburg (laureat Nagrody Nobla) odkrył, że ludzkie komórki rakowacieją z jednej prostej przyczyny – gdy wewnątrz zabraknie im tlenu. Przez lata nie potrafiono zadowalająco odpowiedzieć na pytanie,  dlaczego brakuje im tlenu, więc o odkryciu wygodnie „zapomniano” i zajęto się innymi metodami leczenia raka.
Do prac Warburga wrócił jednak dociekliwy Brain Peskin, po czym przeanalizował  tysiące innych współczesnych badań, a rezultaty opisał w swej książce  pt. „Ukrywana historia raka”. Wykazał, że kluczem do odpowiedzi o braku tlenu jest błona komórkowa. Każda ludzka komórka okryta jest podwójną błoną tłuszczową, tak jak jabłko skórką. Przez tę błonę wnikają do środka pożywienie, tlen  i woda, a skoro komórka jest żywa, to w drugą stronę muszą wychodzić odpady. Proszę sobie wyobrazić, że w tej błonie wmontowane są specyficzne rodzaje tłuszczu, które  działają jak miniaturowe magnesy, przyciągające tlen. Te tłuszcze nazywają się  LA*,  ALA* i ich pochodne. Dla uproszczenia nazwijmy  je NNKT*.
Problem w tym, że gdy komórce brakuje dobrych tłuszczy NNKT, buduje swą błonę z gorszych, ale dostępnych, nawet uszkodzonych. Wtedy miniaturowe magnesy nie są już tak sprawne i zaczyna się niedotlenienie komórki.
Inni współcześni naukowcy badający niewydolność krążenia wzięli pod lupy to „coś”, co zatyka arterie w ludzkim organizmie. Odkryli, że nie są to żadne złogi cholesterolu ani słoniny, smalcu, masła czy jajka, jak nas straszono, lecz... uszkodzonego NNKT.
Zatem dwie największe zmory ludzkości: rak i zapchane arterie krwionośne mają jedną wspólną przyczynę? – Tak, chodzi o spożywanie uszkodzonych tłuszczy zamiast dobrych – twierdzi Peskin.
Organizm ludzki nie umie sam wytworzyć owych NNKT (chodzi przede wszystkim o LA i ALA) i musi je otrzymywać z pożywienia, stąd tłuszcze te nazywają się NIEZBĘDNYMI. Niestety, w czasach przemysłowego przerabiania żywności jest to utrudnione. Skoro NNKT bardzo łatwo przyciągają tlen do naszych komórek, to równie łatwo utleniają się poza komórkami. Dlatego masło nieschowane do lodówki jełczeje, czyli utlenia się. Z tego samego powodu psują się ryby.  Problem w tym, że to, co jest dobre dla naszych komórek (świeży tłuszczyk), dla  przemysłu tłuszczowego jest już dużą barierą, bo przez NNKT tłusty towar szybko się psuje, leżąc na sklepowej półce. Żeby na tym nie stracić, pomajstrowano odrobinę przy oleju roślinnym i przerobiono  go na margarynę i inne podobne „tłuszcze”. Teraz, proszę bardzo, możecie Państwo wziąć taką kostkę margaryny, położyć ją spokojnie choćby w garażu i zobaczyć, że gdy przyjdziecie po kilku dniach, nadal będzie prawie taka sama jak była i ani kot ani szczur jej nie tkną, tak samo jak nie zjedzą stojących obok smarów do łożysk w kołach waszego samochodu.

Jak można
psuć tłuszcze?
Stosuje się kilka sztuczek, by opóźnić utlenianie tłuszczu. Ale wtedy role zadowolonych się odwracają. To, co pasuje handlowcom, czyli poprawiony przemysłowo tłuszcz, przeszkadza naszemu organizmowi. Wysoka temperatura przy tłoczeniu, ogromne ciśnienie, uwodornianie, chemiczne dodatki i syntetyczne antyutleniacze degenerują  cenne  NNKT, a także inne naturalne związki. Pamiętamy, że to właśnie zdegenerowane NNKT jest tym, co zapycha nasze arterie i tym, co źle dotlenia nasze komórki, powodując raka.
 Dobrym przykładem unicestwienia NNKT jest pasteryzacja mleka. Wystarczy naprawdę krótka chwila podniesionej temperatury podczas takiej pasteryzacji, by je tam uszkodzić. Zatem nasi dziadowie, którzy pili surowe mleko, jedli świeże masło, krasili świeżym olejem lnianym, dostarczali swojemu organizmowi naturalne a nie przemysłowo przerobione NNKT. Nic też dziwnego, że na ogół nie znali miażdżycy ani raka, tak samo jak nie znają tych chorób ludzie żyjący w miejscach, gdzie nie dotarła jeszcze  „cywilizacja” i jej sposoby przerabiania żywności. Antropolog Vilhjalmur Stefansson badał Eskimosów. Poznał tam lekarza Georga B. Leavitta, który wyznał, że w ciągu swej 49-letniej kariery zawodowej wśród Eskimosów spotkał  się zaledwie z jednym przypadkiem raka. Wśród Eskimosów nie ma ludzi otyłych. Spożywają głównie mięso, niewiele ryb i praktycznie nie jedzą warzyw. Jest to dieta wysokobiałkowa z zawartością świeżych nieprzerobionych NNKT. Jednak Amerykanie czy Europejczycy, którzy próbowali naśladować wysokobiałkową dietę Eskimosów albo inne „niecywilizowane”, zawiedli się. Pomimo że trochę chudli, czuli się nawet lepiej, to  nie mogli na niej pozostać. Nie mogli sobie odmówić wielkich porcji słodyczy. Po prostu ich dieta, choć upodobniona np. do diety Eskimosów, pozbawiona była NNKT.  Kiedy więc zaczęto dodawać ALA i LA jako podstawowe składniki NNKT, problemy mijały, a diety zaczęły skutkować. NNKT okazały się cudowne.
 Gdyby tak czyjaś prababcia nagle ożyła i znalazła się w naszym świecie, doznałaby szoku widząc w markecie 200 gatunków tłuszczu i ani jednego z tych, które dawniej używała. Przecież biedaczka nie poznałaby nawet masła, bo dzisiaj aż do 70 proc. jego gatunków dodaje się olejów roślinnych. Dlaczego? Bo olej jest 10 razy tańszy niż masło! Ludzie „to coś” jednak kupują myśląc, że nowoczesne „masełko” jest lepsze, bo łatwo się rozsmarowuje po wyjęciu z lodówki. W przedwojennych  książkach kucharskich takie praktyki nazywano wyraźnie karygodnym fałszowaniem masła. W książkach tych podawano nawet sposoby, jak wykryć zafałszowanie. Podgrzewa się masło i roztopione wlewa do szklanki, którą wstawiamy do ciepłej wody, pozwalając na rozwarstwienie zawartości szklanki. Z książek kucharskich naszych babek i prababek, które również nie chorowały na raka, dowiemy się najważniejszego. Do smażenia używano wyłącznie smalcu, sklarowanego masła, a od biedy łoju pochodzącego z okolic nerek – nigdy nie oliwy. Podobnie do ciast dodawano wyłącznie masło lub śmietanę, żadnej margaryny, której na szczęście wtedy jeszcze nie znano. Tak naprawdę margaryna weszła do naszej kuchni  tylnymi drzwiami. Na początku XX w. po uruchomieniu jej produkcji na masową skalę w USA nikt nie chciał jej kupować. Sytuacja się zmieniła dopiero podczas  „wielkiego kryzysu” z 1928 r., kiedy to Amerykanki sięgnęły po margarynę z powodu prozaicznej biedy. Kryzys minął, a margaryna już została.
Niedawno znajomy robił zakupy w wiejskim sklepie pod Kaliszem. Zauważył, że ludzie wychowani na wsi i bardziej związani z przyrodą, częściej niż masło kupowali margarynę. W rozmowie z kierowniczką sklepu dowiedział się, że na 1 karton masła sprzedają się aż 3 kartony margaryny. Bieda, niewiedza czy może już tradycja?
A’ propos starych książek kucharskich – ciężko w nich znaleźć tak modne dzisiaj surówki.

Niewiedza
i zamieszanie
także w sklepach
Niestety, współczesne pokolenia zjadające przemysłowo przerobione tłuszcze pozbawiają się magnesu tlenowego NNKT, a w zamian faszerują się zdegenerowaną ich formą.
Wmówiono ludziom, że tłuszcze należy ograniczyć, ale już nie powiedziano, że dotyczy to wyłącznie przemysłowo przerobionych tłuszczy. Tych nieprzerobionych i świeżych organizm potrzebuje dużo. Przy okazji, sadełko na biodrach czy brzuchu wcale nie powstaje z tłuszczu zjadanego, tak samo jak burak cukrowy nie powstaje z cukru. Już w latach 50. ubiegłego wieku dr Pennington obalił teorię kalorii i udowodnił, że ciało może spalić ponadnormatywną ilość tłuszczu, ale nie może spalić ponadnormatywnej ilości węglowodanów (np. słodycze, chleb, ziemniaki, ryż).  A’propos – gdzie człowiek ma najwięcej tłuszczu? W mózgu, który zawiera go aż 60 proc. Tkanki kobiecych piersi zawierają nawet do 85 proc. tłuszczu. To tłumaczy, dlaczego rak piersi u kobiet jest dość częstym problemem. W przypadku braku dobrych NNKT w pierwszej kolejności otrzymuje je mózg jako uprzywilejowany. Piersi są ostatnie w kolejce.
Nowym, bo powstałym wraz z przemysłowo przerabianymi tłuszczami problemem, są tzw. tłuszcze trans. W naturalnej postaci tłuszczu atomy węgla układają się w linii prostej i wtedy chemicy nazywają je CIS. Proszę sobie wyobrazić to jako prostą zapałkę. Gdy potraktujemy taki tłuszcz temperaturą i chemikaliami, to łańcuch węglowy zagina się na kształt litery V, co w żargonie chemików jest określane jako TRANS. To tak, jakbyśmy złamali zapałkę.
Ze względu na udowodnione niebezpieczeństwo tłuszczy trans dla naszego zdrowia, w USA istnieje już obowiązek drukowania na opakowaniu ich zawartości w danym produkcie. U nas, choć szacuje się, że trans występują już w 40 proc. artykułów spożywczych, jak widać – a raczej nie widać – nadal pozostaje to gorzką tajemnicą producenta.
. Peskin ostrzega, że nawet niewielka ilość zdegenerowanego NNKT  może być groźna. Z drugiej strony potrzebujemy bardzo niewiele dobrych  NNKT (szczególnie LA i ALA). Wystarczy około 3 do 4 gramów dziennie (nie mylić z innymi tłuszczami, np. nasyconymi, typu masło, smalec, których potrzebujemy znacznie więcej  – stosownie do naszej aktywności ruchowej).
Z podobnych doniesień wzięła się moda na suplementowanie (dodawanie do diety) pigułkami z rekina itp., zawierającymi omegę 3* czy omegę 6*. Problem jednak w tym, że często w tych pigułkach nie ma akurat najważniejszych NNKT z grupy omega 3, czyli  ALA, i najważniejszych z grupy omega 6, czyli  LA, tylko inne, mniej potrzebne kwasy tłuszczowe również z grup omega (np. przereklamowany olej z ryb zawiera EPA i DHA, a w ogóle nie występuje ALA). Ostatnio poprosiłem w  aptece o pokazanie wszystkich suplementów zawierających omega 3 i 6. Przejrzałem 11 różnych specyfików, ale w żadnym z nich nie doszukałem się, by zawierały ALA razem z LA.
Z drugiej strony suplementując omegą narażamy się na problem  przedawkowania omegi 3 w stosunku do omega 6. Peskin udowodnił, że nasz organizm potrzebuje od 2,5 do 1 porcji LA z grupy omega 6 na 1 porcję ALA z grupy omega 3. Okazuje się, że omega 6 jest dużo lepsza do rozrzedzenia krwi niż słynna omega 3. Przedawkowanie „trójki” może zaszkodzić i spowodować obniżenie odporności.

Które oleje są najlepsze? Na czym smażyć?
– Chciałabym kupić jakiś dobry olej – mówi klientka w osiedlowym sklepie spożywczym, bezradnie spoglądając na półkę, gdzie stoi kilkanaście eleganckich, ale różnych butelek.
 – Może winogronowy? – podpowiada  sprzedawczyni.
– Pierwsze słyszę, żeby z winogron wyciskali olej – dziwi się klientka.
Żadna z pań w sklepie nie wiedziała, że olej wyciska się z pestek winogron. Niestety, jest także i zła wiadomość. Ten wyciskany z pestek jest bardzo drogi, więc częściej stosuje się technikę gorszą dla zdrowia, ale lepszą dla cen – metodę chemiczną. Najpierw zmiażdżone pestki traktuje się rozpuszczalnikiem, który rozpuszcza olej, po czym ten rozpuszczalnik odparowuje przy pomocy wysokich temperatur, by został sam olej. Jednak traci się w ten sposób to, co w nim najcenniejsze. Zostaje dumna, ale pusta nazwa: „olej z pestek winogron”. Gdyby kupić taki olej tłoczony na zimno, bez chemii, i do tego świeżutki,  byłby wspaniały.
Innym razem kupujemy olej, bo na butelce uśmiecha się do nas czerwone serduszko z fundacji kardiologicznej  pod patronatem prof. Zbigniewa Religi. Nie łudźmy się, że taki olej jest lepszy od innych. Serduszko jest znakiem, że dystrybutor oleju porozumiał się z fundacją i zapłacił za prawo używania tego logo. Fundacja sprzedała je również w celu umieszczenia na karcie płatniczej.
Co z tego, że kupimy olej z  pierwszego tłoczenia, jeżeli popsuto go wysoką temperaturą, bo tłoczono w temperaturze 200 st. C?. Zatem szukajmy tego tłoczonego na zimno.  Jeśli nawet mamy już załatwione pierwsze tłoczenie, na zimno, to trzeba jeszcze pamiętać, że NNKT psują się już w temperaturze pokojowej, jaka panuje w sklepie.
   Zatem żeby zachować dobre   NNKT, trzeba trzymać olej w lodówce albo znowu pomajstrować i... zaprawić go  sztucznymi antyutleniaczami.
Najtrwalszy olej z oliwek (tłoczony na zimno) zawiera bardzo dużo trwałej omegi 9 i bardzo mało LA czy ALA, dlatego może jakiś czas stać w temperaturze pokojowej i nadaje się do smażenia. Firma produkująca oliwę Monini podaje, że temperatura krytyczna dla ich oliwy wynosi 210 st. C. Olej rzepakowy ma już od 9 do 30 proc. łatwoutleniających się  NNKT – kwasów z grup omega 3 i 6, więc smażenie na nim jest raczej ryzykowne. Producenci popularnych olei zapewne się z tym nie zgodzą twierdząc, że 9 proc. to zbyt mało, by nam szkodzić. Jednak pamiętajmy, że producenci oleju mają swój interes w tym, by go sprzedać i nie powiedzą Wam, że we Francji smażenie frytek na oleju, który zawiera zaledwie 2 proc. omega 3 i 6, jest już zabronione.
Oprócz oleju z oliwek drugim tłuszczem, który jeszcze  nadaje się do smażenia, jest tradycyjny smalec, najlepiej z ekologicznej produkcji (bo w słoninie lubią się gromadzić toksyny),  ostatecznie sklarowane masło. Masło podgrzewa się i zdejmuje spienione białko, po czym studzi. Nic więcej. Czyli wróciliśmy do tłuszczów, jakie używały nasze prababcie. Jakie to proste. Przy okazji w trosce o naszą wątrobę, która pełni w organizmie około 500 funkcji, najlepiej w ogóle ograniczyć smażenie do minimum.
Starsi ludzie pamiętają czasy, gdy olej lniany był bardzo popularny do kraszenia. Taki olej potrafi mieć nawet do 60 proc. ALA i tylko około 10 proc. LA. Trzeba tylko pamiętać, by spożywać go w małych ilościach i bezwzględnie na surowo – smażony byłby trujący.

Złoty olej z Kalisza
Olej lniany zawiera tak dużo potrzebnego nam ALA, że w świetle jego rangi dla organizmu i jego niedoborów w naszej typowej diecie można by go nazwać polskim złotem. Warunek – musimy wytłoczyć go na zimno i nie pozwolić, by potem stał w temperaturze pokojowej na sklepowej półce. W  sklepie czy w domu  powinien być  przechowywany wyłącznie w lodówkach i w ciemnych butelkach. Nawet w tak rygorystycznych warunkach jego termin przydatności wynosi zaledwie 2 miesiące. Zatem kupowanie oleju lnianego, nieprzechowywanego w lodówce, traci sens.
Na razie o zachowanie chłodnego reżimu dbają dwie firmy: Oleofarm (www.oleofarm.com.pl) z Wrocławia i Złoto Polskie z Kalisza (www.zlotopolskie.pl). Oczywiście tłoczni oleju lnianego jest w Polsce wiele, ale o utrzymanie niskiej temperatury w całym łańcuchu dystrybucji – od producenta przez sklep aż po kuchnię – zabiegają prawdopodobnie jako jedyni w Polsce.  W Kaliszu olej z lodówki dostępny jest w sklepie ekologicznym przy ul. Mariańskiej.

Dawkowanie
Czy słyszeli Państwo o diecie dr Budwig? Ta niemiecka lekarka siedmiokrotnie nominowana do Nagrody Nobla uzyskała 90-procentową skuteczność w leczeniu raka właśnie świeżym olejem lnianym. Jej metoda polega na spożywaniu pasty, będącej mieszanką oleju lnianego i świeżego naturalnego chudego sera.  Dr Budwig jako biochemik ustaliła, że łączenie oleju z chudym serem zapewnia lepsze wprowadzenie go do wnętrza organizmu i – co najważniejsze – zapobiega  ewentualnym kłopotom, jakich możemy nabawić się, pijąc czysty olej lniany.
Poznałem ostatnio kaliszankę, panią Elżbietę, która spożywa olej lniany od 20 lat. Codziennie rano i wieczorem po łyżce tego płynu.
– Moja przygoda z olejem lnianym zaczęła się od czasu, gdy dostałam trądziku młodzieńczego, którego żaden dermatolog nie potrafił wyleczyć. Wtedy spróbowałam oleju. Już po dwóch tygodniach nastąpiła wyraźna poprawa. Od tej pory namawiam wszystkich do stosowania oleju lnianego. Ci, którzy z tej rady skorzystali, potem dziękują, bo olej potrafi uleczyć z wielu dolegliwości.
Jednak wspomniany na wstępie Peskin przestrzega, że dodawanie do diety samego ALA z grupy omega 3 (olej lniany zawiera go aż 60 proc.) może paradoksalnie powodować obniżenie odporności i dlatego trzeba zmiksować go z drugim cennym składnikiem,  czyli z LA z grupy omega 6 w stosunku 2,5-1 porcji „szóstki” na 1 porcję „trójki”. Zatem stosując się do rad Peskina, należałoby zmieszać np. olej lniany ze słonecznikowym, makowym czy z wiesiołka i dopiero takiej mikstury pić łyżeczkę dziennie.
Jeden z moich znajomych  celowo przedawkował olej lniany i już po kilku dniach, pomimo silnego organizmu, dostał zapalenia węzłów chłonnych.
Cóż, każdy organizm jest inny. Każdy ma inny metabolizm, inne w danej chwili enzymy itd. Dlatego najlepiej kierować się własną intuicją i oczywiście smakiem, zapachem produktu, a także baczną obserwacją własnego organizmu. Na pewno jednak trzeba uważać przy dodawaniu oleju lnianego – skoro łatwo wiąże się z tlenem, to może także ograbić nasz organizm z antyutleniaczy zanim jeszcze wbuduje się w błonę komórkową. Zatem najlepiej suplementując olej lniany, mieszać go z chudym serem, maślanką (jak to sprawdziła dr Budwig) albo ze świeżymi dobrymi olejami, zwierającymi LA, typu makowy czy słonecznikowy.
  Podsumowując, jeśli komuś zależy na zdrowiu, powinien poważnie rozważyć ograniczenie potraw smażonych, szczególnie tych w tanich jadłodajniach. Zero frytek. Dzisiaj, często nawet w restauracjach uważanych za dobre, w celu obniżenia kosztów używa się do smażenia tanich tandetnych olejów za 3,99 zł i do tego nie można być pewnym, czy olej w brytfannach w ogóle jest zmieniany, czy tylko dolewa się tam nowego.  Podobnie jest z wszystkimi ciasteczkami, batonikami czy majonezami, których składnikami są  przemysłowo przerobione tłuszcze.
Dobrym źródłem potrzebnych organizmowi NNKT są  ekologiczne migdały, orzechy, mak, sezam, słonecznik, nasiona dyni, siemię lniane czy orzechy włoskie (orzechów ziemnych się nie poleca ze względu na częste zakażenia pleśnią), żółtka jaj kur wolno chodzących czy świeże masło, ser prosto z farmy, surowe mięso i niektóre świeżo tłoczone oleje roślinne, takie jak  lniany, z wiesiołka czy słonecznika, ale – powtórzmy – z naciskiem na oleje świeże, zimno tłoczone mechanicznie, sprzedawane z lodówki i nieprzerobione.
Na koniec rozważań trzeba pamiętać, że biochemia to nie wszystko. Pewien pilot wojskowego samolotu po dwugodzinnym locie całkowicie osiwiał. Nic nie jadł i nic nie pił podczas lotu. Miał jedynie nieprzyjemność dostać się w środek burzy z piorunami, które kilkakrotnie trafiły w jego samolot. Skoro takie zmiany biochemiczne są możliwe pod wpływem psychiki, to możliwe są również te pozytywne, ale by je uruchomić, musi się coś obudzić w naszej świadomości. To „coś” jest potężniejsze niż cała biochemia.


* NNKT – (niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe)
ALA – kwas tłuszczowy alfalinolenowy
LA –  kwas tłuszczowy linolowy
Omega 3, omega 6, omega 9 – zbiorcze nazwy grup kwasów tłuszczowych, np. w skład grupy omega 3 wchodzi ALA, EPA, DHA.

Arkadiusz Woźniak

Autor: Portal zyciekalisza.pl

Reklama

Na jakim tłuszczu smażyć i jaki najlepiej spożywać? - opinie czytelników

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Na jakim tłuszczu smażyć i jaki najlepiej spożywać?. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".


Ostatnie video - filmy na zyciekalisza.pl